"Od Bałtyku do Tropiku" czyli Obóz letni w Sianożętach 2015
W tym roku po raz trzeci pojechaliśmy do małej nadmorskiej miejscowości Sianożęty. Wydawać by się mogło, że to przesada, nuda, epitety można mnożyć, lecz Ci co tak myślą są w dużym błędzie.Sianożęty to świetne miejsce na wypoczynek. Piękna plaża położona blisko ośrodka, całkiem dobre zaplecze z salą taneczną, boiskiem do piłki nożnej oraz dostępną bez ograniczeń trampoliną. Pyszne jedzenie oraz sympatyczna obsługa to wszystko sprawia, że czujemy się tam jak w domu. Sama miejscowość jest mała i klimatyczna, bez nadmiaru wczasowiczów a jednocześnie blisko z niej do „kurortów” Kołobrzegu i Ustronia Morskiego. W tym roku przekonaliśmy się, że jest również świetnym miejscem na dalsze wypady.
Tegoroczny wyjazd był wyjątkowo udany,program obfitował w wiele atrakcji. Kulminacyjnym punktem obozu była dwudniowa wycieczka do Berlina z pobytem w Tropical Islands."Tropikalna Wyspa" położona jest na starym podberlińskim wojskowym lotnisku. Powstała kilka lat temu w zaadoptowanym do tego celu olbrzymim hangarze, w którym początkowo miały być produkowane sterowce. Biznes ze sterowcami nie wypalił. Został hangar, którym zainteresowali się ludzie z pomysłem by zrobić w środkowej Europie coś czego ze względów klimatycznych nie może tam być. Połączenie dużych pieniędzy z nowatorskim pomysłem dało miejsce, do którego zjeżdżają ludzie chcący poczuć się jak w odległych tropikach. Wśród tych ciekawskich byliśmy i my. W Tropicanie czekały na nas liczne atrakcje. Niezapomnianych wrażeń, zwłaszcza tym najmłodszym dostarczyła noc spędzona w namiotach. Starszym uciech dostarczyły ogromne zjeżdżalnie oraz pływanie w rzece z prawdziwym nurtem. Jak przystało na tropikalną wyspę nie zabrakło na niej egzotycznej roślinności i zwierząt. Ptaki zamieszkujące Tropicanę obcując z turystami na co dzień, zupełnie nie boją się ich, momentami bywają wręcz nachalne. Wchodzą do restauracji i innych miejsc zarezerwowanych dla ludzi. Wydaje się, że zupełnie nie przeszkadza im obecność człowieka.Wielkim zaskoczeniem było dla nas śniadanie w jednej z tropi kańskich restauracji. Było prawdziwie królewskie, nie powstydziliby się takiego w hotelu Hilton. Szwedzki stół uginał się od smakołyków, mogliśmy zjeść ile dusza zapragnęła. Czas spędzony na Tropicanie, jak to z czasem w fajnych miejscach bywa, zbyt szybko się skończył.
Następnym etapem pobytu w Niemczech było zwiedzanie Berlina. Program był bardzo napięty. Odwiedziliśmy dwa muzea Techniki i Historii Naturalnej. Ogromne wrażenie zrobiło na nas Muzeum Techniki. Niestety dokładne zwiedzenie go wymaga dużo więcej czasu. Można powiedzieć, że „liznęliśmy” jedynie jego ekspozycję. Czasu starczyło nam na zobaczenie przez „różową szybkę” autokaru sztandarowych miejsc Berlina: Bramy Brandenburskiej, Bundestagu, Reichstagu, Placu Poczdamskiego, Checkpoint Charlie oraz pozostałości Muru Berlińskiego.Ten krótki pobyt w Berlinie zrobił na nas naprawdę duże wrażenie, warto było pojechać. Takie doświadczenia rozbudzają marzenia, chęć podróżowania, zwiedzania i przełamywania barier. Mamy apetyt na więcej.