Mimo, iż wakacje w pełni i rok szkolny jest już dla nas wspomnieniem to... chcielibyśmy opowiedzieć Wam o super-ważnym projekcie, w którym uczestniczyliśmy!
Ciocie często powtarzają nam jak ważne jest to, żeby nie tylko brać od innych , ale też umieć dawać coś od siebie. Podobno każdy ma w sobie coś dobrego, co może innym dać. Szczerze przyznam- nie zawsze rozumiemy o czym te nasze Ciocie mówią? Co my- mali ludzie- moglibyśmy dać innym?
No i nagle Ciocia Sandra wpadła na pomysł! Zainspirowana taką jedną amerykańską akcją społeczną z udziałem dzieci i zwierząt (https://www.youtube.com/watch?v=8DCF_amWgkU) wymyśliła, że….
będziemy kotom czytać bajki! Serio! Na początku myśleliśmy, że żartuje, ale… od słowa do słowa i ... szybko znalazły z Ciocią Asią Koci Azyl – Koty z Grochowa, który mieści się 2 ulice dalej od naszego Ogniska. Pomysł ten, jak się okazało Paniom- wolontariuszkom z Azylu bardzo się spodobał… I tak zaczęła się nasza przygoda jako’’kocich pomagaczy’’ :-)
Od stycznia do prawie końca czerwca raz w tygodniu chodziliśmy kotom czytać bajki. I musimy tu Ciociom przyznać rację – to była super sprawa!
Panie wolontariuszki z Azylu i Ciocie powiedziały, dzięki temu naszemu czytaniu wspomagamy kotkom w procesie socjalizacji. Dziwne słowo nie? Już wyjaśniam o co chodzi! Koty, które tam trafiały były naprawdę po różnych trudnych przeżyciach. Często chore i skrzywdzone przez ludzi. Dlatego najpierw je w Azylu leczy się , a potem oswaja. I tu właśnie byliśmy potrzebni. Czytając im i spędzając z nimi czas, sprawialiśmy, że koty uczyły się nowych zapachów, głosów i przede wszystkim na nowo UFAĆ człowiekowi. Pokazywaliśmy im sobą, że są też na tym świecie dobrzy ludzie. I taki oswojony kot miał większą szansę na znalezienie nowego domu i rodziny, która go adoptuje. Nieźle co? Dlatego tak ważna i odpowiedzialna była nasza rola!
Od razu nieskromnie przyznam – kociaki uwielbiały nasze wizyty! Bardzo żywo reagowały na nas i widać było, że bardzo się cieszą, kiedy ich odwiedzamy.
To co czytaliśmy – wybieraliśmy sami (czasem z małą pomocą Cioć- jak już naprawdę nie mieliśmy pomysłu). Głównie były to bajki, czasem opowieści młodzieżowe. A raz to nawet widziałem jak Agnieszka czyta Baryłce leksykon ‘’Rasy psów’’…. . Trochę byłem w szoku, ale znając Agnieszkę chodziło pewnie o jakieś przełamywanie barier między gatunkami czy coś w tym stylu…
Może nie uwierzycie, ale one naprawdę nas słuchały!
Nam - dzieciom te cotygodniowe wizyty również sporo dały: nauczyliśmy się wiele o kotach i o pracy w Azylu; trenowaliśmy nasze czytanie na głos -nawet dzieci, które jeszcze nie umiały tak dobrze czytać – opowiadały historie na podstawie obrazków; uczyliśmy się jak mówić/czytać spokojnym, równomiernym głosem i nie wykonywać gwałtownych ruchów- nie chcieliśmy przecież ich dodatkowo stresować oraz co jest niesamowicie ważne- uczyliśmy się tego, że opieka nad zwierzęciem to duża odpowiedzialność.
Bardzo, ale to bardzo polubiliśmy to miejsce. Czasem kłóciliśmy się nawet o to, kto ma iść tym razem – chętnych było dużo, a za kazdym razem mogła iść tylko mała 4- osobowa grupa. Tak bardzo nie mogliśmy doczekać się następnego razu!
Ciocie mówią, że są z nas bardzo dumne – wielu kotom, w czasie projektu udało znaleźć się dom i jest w tym też nasza zasługa. Trochę nam smutno, bo wiemy, że będziemy tęsknić za nimi. Za Rumsztykiem bez nogi, za Muszą, który uwielbiał muzykę klasyczną czy np. za żywiołową Zanką… ale też cieszymy się. Mają teraz swoje nowe domy i swoje rodziny. To ważne przecież.
To był super czas i naprawdę fajnie było komuś pomóc.
Ciocia Sandra cały czas nie może się nadziwić... Jak to się stało, że zwykle trudno było ''zagonić'' jej nas do jakiegokolwiek czytania.... dla kotów bez mrugnięcia okiem siadaliśmy i czytaliśmy czasem nawet i 40 min bez przerwy. I to na głos ;)