Podróż do Australii: Hina, Ving oraz Lamingtons i Anzac
Nam, z najróżniejszych przyczyn, trochę trudno wybrać się w podróż na odległe kontynenty, ale w piątek 9 stycznia jeden z odległych kontynentów znacznie się do nas przybliżył. A to za sprawą wizyty Hiny i Ving- studentek przebywających w Polsce w ramach projektu AIESEC KIDS. Hina- pochodzi z Malezji, a Ving z Pakistanu, ale obecnie ojczyzną obydwu dziewczyn jest Australia. Ten kraj też reprezentowały podczas piątkowych zajęć w Ognisku Bielany.
W tym dniu przygotowały i upiekły wspólnie z dziećmi ciasteczka, bardzo smaczne, kryjące się pod nieznanymi nam dotąd nazwami: Lamingtons i Anzac. Szukając analogii do naszych rodzimych wypieków- pierwsze można byłoby nazwać: "Kokosanki w polewie czekoladowej posypane delikatnymi wiórkami na wierzchu", a drugie to "Delikatne ciasteczka owsiane z nutką miodu naturalnego"- tak więc odległości odległościami, a przysmaki zdają się nie znać granic- czyli na starcie, pomimo najróżniejszych różnic, znaleźliśmy coś co nas łączy. Jesteśmy łasuchami...
Dziewczyny szybko nawiązały z dziećmi kontakt, choć gwoli sprawiedliwości-to dzieci z sobie charakterystyczną ciekawością świata i ludzi bardzo fajnie dziewczyny przyjęły, a to co nas bardzo ujęło, to fakt, że Hina i Ving były rzeczowo przygotowane na spotkanie z dziećmi: przywiozły mini-mapę, prezentowały różne ciekawostki ze swojego kraju (Australii), bumerangi, artystyczne prace Aborygenów, zdjęcia-miały też souveniry dla dzieci. Nastąpiła więc wymiana upominków, bo dla nich dzieci przygotowały ceramiczne naszyjniki w kształcie mandarynki.
W czasie spotkania odbyła się degustacja wypieków. Wyszły wyśmienite.
Po "oficjalnej" części nauczyliśmy Hinę, Ving i Hanię filcować na mokro, co zaowocowało kolejnymi pięknymi wisiorkami. A kim jest Hania? Hania miała być aniołem stróżem dziewcząt ze strony studentów z zagranicy studiujących w Polsce (Hania jest z Białorusi), ale w tym dniu mogła wyjść ze swej roli, bo my ją przejęliśmy uznając to za zaszczyt.
Gdybyśmy mieli podsumować spotkanie jednym słowem- to powiemy: było fantastycznie! Przyznajemy, że w kuchni, niezależnie od poziomu umiejętności językowych, wszyscy porozumiewali się świetnie wszystkimi możliwymi sposobami. Jednak żeby dowiedzieć się więcej o Australii, życiu i zainteresowaniach gości, ciekawostek niezbędna juz była pomoc tłumacza- roli tej podjęła sie nasza wolontariuszka Ewa- za co jej serdecznie dziękujemy.
Było wesoło, miło, sympatycznie i ciekawie.
Rozstaliśmy się ok.19.00-ciepło iserdecznie.
Dziękujemy za umożliwienie nam udziału w projekcie. c.d.n.